Szóste piętro, siódme niebo

Dwa proste architektoniczne pudełka, o naprzemiennie nieregularnych liniach licznych okien szczelnie zapełniających na całej wysokości sześciu i pięciu pięter każdą z dwóch głównych ścian każdego z nich. Typowe biurowce z końca lat tysiąc dziewięćset sześćdziesiątych, spięte przeszklonym łącznikiem na poziomie parteru, skąd po dwa hałaśliwe pasażerskie dźwigi windowały cię na piętra kolejne, aż do tych najwyższych, ponad których płaskim zwieńczeniem było już tylko niebo.


*


Prawie pół wieku później: poleguję sobie wpatrując się w sufit w swoim odległym domu, myśląc o niczym, i pozwalając w ten sposób swojemu ciału uporać się ze słynnym wirusem, który w swej fazie schyłkowej przypomniał sobie o moim istnieniu. Myślenie o niczym sprzyja kuracji, ale ponieważ ja zawsze muszę o czymś myśleć, zaczynam myśleć o tym, czego w moich myślach nie ma, czyli o owym niczym, którego symbolem staje się dla mnie pewne szóste piętro, które kiedyś istniało bardzo intensywnie, a którego na dobrą sprawę teraz już nawet fizycznie nie ma w dawnym kształcie, i po którym pozostała jedynie wielowymiarowa pustka [Nie ma nic].


Byli tam kiedyś ludzie, wypełniający żywą obecnością niewielką przestrzeń owego piętra, wypełniający żywą obecnością tamten czas. Byliśmy w tamtym miejscu razem, przez kilka lat dzieląc wspólny czas, po którym została pustka późniejszej współ-nie-obecności. Obecna internetowa kwerenda różnych nazwisk z tamtych lat doprowadza mnie co czas jakiś do kolejnych nekrologów. Widzę wtedy wyraźnie, jak wszyscy oni przechodzą prosto z naszego szóstego piętra piętro wyżej, do siódmego nieba, w którym niechybnie kiedyś w nowej wpół-obecności będziemy dzielić wpół-obecność dawną, jako że nic nie ginie w - bycie.



Okularnicy – słowa: Agnieszka Osiecka / muzyka: Jarosław Abramow-Newerly / wykonanie: Sława Przybylska




20 marca 2022


.