My jemy ręce, a wy co jecie?

Jeśli kliknęłaś/kliknąłeś w tytuł tej notki, to znaczy, że i tym razem udało mi się zwrócić uwagę potencjalnego czytelnika na tekst. I to bez używania w nim słowa seks [Jeszcze półwieku seksu? Nie wytrzymam tego!] czy świński [Świńskie kawałki]! Ilość kliknięć w wymienione tytuły niedawno opublikowanych przeze mnie notek dała mi bowiem do myślenia nad siłą tytułu, czego pierwszym efektem była szybka konstatacja: zadziałał efekt psa Pawłowa! Ale czy tylko to?


*


Osobiście nie mam problemów z wymyślaniem tytułów, podobno dobrych, jak niedawno skomplementowała mnie Ewa Filipczuk, poetka, a więc znawczyni sztuki słowa. I coś w tym jest, co powiązałabym z wrodzonym talentem marketingowym, który bardzo dobrze sprawdzał się w czasie, kiedy na przykład prowadziłam własną sporą firmę. Szkoda tylko, że nie otrzymałam od natury równie dobrze rozwiniętego zmysłu księgowości. No ale nie można mieć wszystkiego.


Tytuł tekstu, podobnie jak reklama produktu, polegają - nie oszukujmy się - na czarowaniu słowem. Jednak czar treści reklamy, czy czar tytułu utworu, aby w dłuższej perspektywie były skuteczne, nie może zawierać kłamstwa co do tak zwanego contentu, czyli zawartości promowanej rzeczy. Tytuł ma za zadanie zwrócić uwagę na konkretny tekst. Jednak jeśli odbiorca zorientuje się, że został oszukany, że poza tytułem nie ma tam niczego ciekawego, po raz drugi nie da się nabrać na taki trick. Będąc tego świadomą, zastanawiam się, czy seks w tytule wspomnianej na wstępie notki nie był jednak nadużyciem zaufania potencjalnego czytelnika?


No cóż: w sprawie tworzenia tytułów jestem amatorką, kierującą się wyłącznie taką, a nie inną intuicją. Dlatego: aby nie rozczarować osób, które jednak zdecydowały się zobaczyć, a może nawet przeczytać, co kryje się pod tytułem notki o „jedzeniu rąk”, chciałam podać kilka wskazówek na temat tworzenia chwytliwych tytułów, opracowanych przez lepszych ode mnie, ale artykuły wyszukane w sieci okazały się tak pasjonujące, jak wykazy stref erogennych. Pozostanę więc przy swoim spontanie twórczym, zamieszczając jedynie taki – celny – fragment jednego ze znalezionych artykułów:


Staraj się intrygować ludzi, wzbudzać ich ciekawość tam, gdzie to możliwe. Wskazane byłoby pisanie przykładowych tytułów i nagłówków tylko wtedy, gdy jesteś w odpowiednim nastroju. Jeśli czujesz się przytłoczony lub ponury, podaruj sobie. Twój ponury nastrój pojawi się w tym, co napiszesz. Pisz swoje tytuły, gdy czujesz się pobudzony i zmotywowany, ponieważ te uczucia również zostaną przekazane w twojej wypowiedzi.[źródło w j. ang.]


Hm. Niby tytuł o „jedzeniu rąk” już mam gotowy, ale może powinnam zastosować powyższe rady, i wrzucić do tytułu notki jeszcze coś o strefach erogennych? Nie zapominając oczywiście o pobudzającym efekcie znaku zapytania!



22 października 2021



.